Zanim obejrzałam film, przeczytałam książkę i szczerze mówiąc spodziewałam się czegoś lepszego. Myślę, że osoby, które nie czytały książki mogą się na filmie nieco ponudzić. Po lekturze można się natomiast nieco pobawić w skonfrontowanie tego, co się przeczytało z tym co się ogląda. Pierwsza rzecz jaka rzuca się w oczy moim zdaniem to zły wybór aktora. Widać, że Dillon bardzo się starał oddać swoją postać jak najlepiej, ale on jest zwyczajnie zbyt ładny i zbyt łagodny, żeby grać kogoś takiego jak Chinaski... Poza tym wiele fajnych momentów z książki opuszczono, a mogły dodać trochę smaczku ekranizacji...
A dla mnie Dillon bardzo dobrze wypełnił swoją rolę. Już po pierwszej scenie pomyślałem sobie,że tak właśnie wyobrażałem sobie Chinaskiego w czasie lektury Faktotum. Co do opuszczania momentów to nigdy nie da się zrobić takiej ekranizacji, która w 100% będzie odzwierciedlała zawartość książki. W moim odczuciu film w stosunku do pierwowzoru został trochę ocenzurowany i "wygładzony". I to był błąd.